Wierzgnęłam
Dzisiaj żadna dziewczyna nie przyszłaby do naszego zgromadzenia, gdyby była tak traktowana jak my wtedy w nowicjacie. Za każde przewinienie – stłuczoną szklankę, głośny śmiech – była publiczna pokuta. Pamiętam karne leżenie w progu refektarza, kiedy przechodziły nade mną wszystkie siostry. Albo całowanie rąbka habitu mistrzyni.
Robota ciężka, zwłaszcza w polu. Czasem mistrzyni się zlitowała i w żniwa, wieczorem, mogłyśmy wejść w habitach do jeziora. Wszelkie przyjaźnie między nami były tępione jako miłość partykularna. Nie wolno było się skarżyć. I żadna z nas nie chciała za nic na świecie z tego klasztoru odejść!
Komentarze
Prześlij komentarz