Czarna orchidea, lilia, ostróżka

Pewnego  dnia,  niespodziewanie,  uległam  wypadkowi  samochodowemu.  Nie  byłam  niczemu  winna:  szłam  poboczem,  pijany  chłopak  wyprzedzał  na  trzeciego.  Długie  tygodnie  leżałam  przykuta  do  łóżka.  Całymi  dniami  leżałam  sama  w  pokoju,  a  demony  kąsały  moją  duszę.  Wokół  mnie  gęstniały  ciemności.  Aż  wreszcie  spadłam  w  przepaść.
Jestem czarną orchideą. Kwiatem nocy, pocałowanym przez śmierć. Przeszłam przez śmierć do życia. Wciąż przechodzę tę drogę.


Jedni mnie kochają, drudzy nienawidzą. Można się przyzwyczaić, żyjąc w takiej amplitudzie temperatur. Co ciekawe, to nie świeccy mają problem z moją siłą, ale przede wszystkim księża. Niektórych chyba przeraża kobieca energia, którą w sobie noszę. Mój seksapil. 


Lubię gotować, sprzątać, ozdabiać mieszkanie, podejmować gości, stwarzać domową atmosferę. Lubię patrzeć na to, jak człowiek rozwija się i rozkwita. Dlatego zostałam mistrzynią nowicjatu.  Kocham te dziewczyny,  towarzyszenie  im sprawia mi niesłychaną frajdę. Jestem na swoim miejscu.  A jednak – mimo wszystko – czasem żałuję, że moje życie poszło w tę stronę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Braciszek

Malwa i Narcyz